Ze stoku na stół operacyjny. To był wyścig ze śmiercią!

Pan Otmar z Frydka-Mistka nie spodziewał się, że po zasłabnięciu na stoku narciarskim w Istebnej obudzi się na I Oddziale Kardiologii Inwazyjnej i Niewydolności Serca w Polsko-Amerykańskich Klinikach Serca w Ustroniu. – To, że się w ogóle obudził, zawdzięcza szybkiej akcji reanimacyjnej – mówi lek. med. Elżbieta Ucieklak, kardiolog, która przejmowała pacjenta od załogi karetki pogotowia.

 

Narciarz z Republiki Czeskiej, który przyjechał na jeden z istebniańskich stoków, po kilku zjazdach gorzej się poczuł. Funkcjonariusze Oddziału Prewencji Policji w Katowicach, patrolujący stok, zareagowali i przekazali mężczyznę pod opiekę ratowników Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Zanim wezwano pogotowie, u pana Otmara doszło do zatrzymania krążenia (NZK). Ratownicy wykorzystali urządzenie do defibrylacji i serce pacjenta zaczęło znów pracować. Wezwano pogotowie. W trakcie transportu do Ustronia serce pana Otmara stanęło po raz drugi.

 

– Nagłe zatrzymanie krążenia to tak naprawdę śmierć kliniczna – ustaje praca serca, bez pomocy człowiek nie ma żadnych szans. Reanimacja w warunkach poza szpitalnych to sytuacja prawie beznadziejna, w górach szanse chorego na przeżycie spadają dosłownie do zera. No chyba że w pobliżu są świetnie wyszkoleni ratownicy GOPR, którzy akurat mają defibrylator – wtedy zaczyna się wyścig z czasem, właściwie ze śmiercią – mówi dr n. med. Bartosz Skwarna, ordynator I Oddziału Kardiologii Inwazyjnej i Niewydolności Serca w PAKS w Ustroniu.

 

Masaż serca to bardzo duży i wyczerpujący wysiłek dla ratownika – już po paru minutach człowiek może być wyczerpany i jego ucisk na klatkę może nie wystarczyć – specjalny aparat, którym dysponuje Cieszyńskie Pogotowie Ratunkowe zastępuje ręce ratowników i uciska klatkę piersiową, wraz z nią zatrzymane serce, aby pompować krew.

 

– Pacjent przyjechał do I Oddziału Kardiologii Inwazyjnej i Niewydolności Serca w Ustroniu w skrajnie ciężkim stanie zaintubowany, jego płuca wentylowane były respiratorem, a serce ugniatane specjalnym urządzeniem. Szybka interwencja kardiologii interwencyjnej – udrożnienie tętnicy dozawałowej – dało szansę choremu sercu na podjęcie pracy – wyjaśnia dr n. med. Bartosz Skwarna. Dodaje, że pacjent był w śpiączce farmakologicznej, a pracę jego płuc zastąpił respirator. Na drugi dzień po zabiegu oddychał już samodzielnie, trzeciego dnia odzyskał świadomość.

 

– Obecnie pacjent nie ma żadnych ubytków neurologicznych. Wszystko wskazuje na to, że będzie mógł wrócić do pełnej aktywności – mówi dr n. med. Wojciech Czerwiński, kardiolog. Pan Otmar miał szczęście w nieszczęściu, iż doznał zawału w obecności ludzi, którzy zareagowali i natychmiast rozpoczęli reanimację. – Bez tego pacjent, nawet jeżeli by przeżył, byłby w znacznie gorszym stanie niż jest w tej chwili – podsumowuje kardiolog Grupy American Heart of Poland.

 

Ordynator ustrońskiego PAKS-u podkreśla, że w ratowaniu chorych po nagłym zatrzymaniu krążenia musi być łańcuch życia. – W tym przypadku wzorowo zadziałali ratownicy GOPR, następnie zespół karetki pogotowia ratunkowego, którzy przywieźli chorego do naszego szpitala. Największą nagrodą dla wszystkich biorących udział w akcji reanimacyjnej jest możliwość spotkania uratowanego pacjenta, który się uśmiecha i mówi “dziękuję” – w tym przypadku: “děkuji” – mówi dr n. med. Bartosz Skwarna.

 

Pan Otmar liczy, że w przyszłym roku znów przyjedzie na narty do Polski. – Myślę, że forma będzie dobra – śmieje się. I dodaje: – Dziękuję wszystkim, którzy brali udział w ratowaniu mojego życia.